top of page

Rozmowa z członkinią Klubu Seniora w POS Filii Karolew i mieszkanką Osiedla Karolew oraz z jej córką

Rozmowa z członkinią Klubu Seniora w Poleskim Ośrodku Sztuki Filii Karolew i mieszkanką Osiedla Karolew oraz z jej córką-Małgorzatą Paprocką.


Marcin Filipowicz: Od jak dawna mieszka Pani na Osiedlu Karolew?


C.K.S. O! Na pewno 60 lat będzie. Dokładnie musiałabym sprawdzić, ale tyle właśnie lat minęło odkąd Fabryka Femina postawiła pierwsze dwa bloki dla swoich pracowników. A dlatego tu mieszkam, że moja Mama pracowała w Feminie. Femina była zakładem dziewiarskim. Tam była szwalnia i dziewiarnia. Moja Mama pracowała w szwalni. Oni robili tkaninę tzw. Szermezę na bieliznę damską.


M.F. Teraz jest 2020 r. czyli to było w 1960 roku. Czy tylko te dwa bloki zbudowała Femina

Czy te wszystkie cztery, które stoją bezpośrednio przy ul. Bandurskiego (między ul. Krzemieniecką a Wileńską)?


C.K.S. Dwa kolejne również, tylko one powstały dwa lata później. Każdy z lokatorów miał też mały kawałek ziemi-parę zagonków. Mógł sobie tam posiać włoszczyznę. A pomiędzy pierwszym a drugim blokiem, licząc od ul. Krzemienieckiej, była wybudowana świetlica. W tej właśnie świetlicy ja miałam wesele. Tu był też staw.


M.P. Świetlica była na wysokości trzeciego bloku od ul. Krzemienieckiej. Na tej części 

działek mieściły się nieduże altanki. Ogródki działkowe ciągnęły się jeszcze za ul. Wileńską aż do ul. Wróblewskiego.

M.F. Ale tej świetlicy już teraz nie ma?

C.K.S. Nie. Budynek świetlicy był drewniany i został rozebrany.

W niej odbywały się spotkania lokatorów, zabawy taneczne. Było bardzo sympatycznie.


M.F. W budynku, gdzie w tej chwili jest główna siedziba Poleskiego Ośrodka Sztuki,

było przedszkole też należące do Feminy-prawda?


C.K.S. Tak. Tu chodziła moja córka.


M.F. A jak spędzało się wtedy czas wolny?

C.K.S. Po drugiej stronie ul. Krzemienieckiej była karuzela. Była też wieża spadochronowa .

W parku była muszla koncertowa. W niej odbywały się różne koncerty. Prócz tego w miejscu,

gdzie jest teraz stadion ŁKS-u, był basen. I ja chodziłam tu z moja córką i z moim byłym małżonkiem.

Za moim blokiem w stronę ul. Retkińskiej mieli swoją ziemię ogrodnicy. Tu było dwóch czy trzech ogrodników. A przy moim bloku -róg ul. Krzemienieckiej i Kowieńskiej stał drewniany dom, w którym mieścił się sklep. Ja w nim najczęściej robiłam zakupy.

Przy ul. Wileńskiej pomiędzy Grodzieńską a Gwiazdową był cmentarz ewangelicki.

Teraz tam jest skwer i plac zabaw. Przedtem dokonano ekshumacji. Skwer sąsiaduje z przedszkolem i szkołą podstawową. Do tej szkoły chodziła moja córka.


M.F. Moja też- do tej szkoły i przedszkola…

M.P. Stadion ŁKS miał nie tylko basen (najgłębszy w Łodzi), ale też lodowisko i korty 

tenisowe. Na terenie lodowiska znajdował się drewniany barak, w którym była 

szatnia, a po środku stał piec ''Koza'' z wielkim aluminiowym czajnikiem,

z którego pan szatniarz robił herbatę z cukrem za 1 zł.

C.K.S. Przy ulicy Wileńskiej, gdzie są teraz pawilony, stały drewniane domy. Asfaltu nie było, tylko kocie łby. A ulica nosiła wtedy nazwę Fornalskiej.

M.F. A gdyby spojrzeć z okien Pani bloku i przenieść się w czasie, to jakie budynki jeszcze wtedy można było zobaczyć ?


C.K.S. Budynek szpitala chorób skórnych przy ul. Krzemienieckiej, który w tej chwili stoi pusty. Jeszcze warto powiedzieć o drugim budynku, który należał kiedyś do Plichala i stał przy ul. Wileńskiej. On nadal tam jest (z taką charakterystyczną wieżyczką), tylko stoi na terenie Szpitala Madurowicza.


M.P. Na przeciw stadionu ŁKS znajduje się blok mieszkalny. Dawniej na parterze mieściła się

w nim biblioteka ,fryzjer ,sklep mięsny, punkt naprawy AGD . Obok była prywatna kamienica przy ul Żubrowej, gdzie mieściła się prywatna apteka. Idąc dalej ul. Krzemieniecką w stronę Parku im J. Poniatowskiego- za wiaduktami kolejowymi- znajdowała się restauracja w zielonym drewnianym budynku. Między ulicami Wileńską a Wróblewskiego znajduje się Dom z czerwonej cegły należący do rodziny Gundelachów, którzy posiadali ogromne tereny, na których znajdują się dziś bloki tak zwane ''Szwedy” i „Warszawiaki".


M.F. Czy kiedyś więzi między sąsiadami, mieszkającymi w jednym bloku, były ściślejsze?


C.K.S. Tak. Ja miałam na tym samym piętrze sąsiadów, z którymi żyliśmy jak rodzina.

Teraz już się to zmieniło, bo zamieszkało dużo nowych osób. Ja teraz w mojej klatce schodowej jestem najstarsza.


M.F. A jeszcze spytam o taką rzecz. Czy z tamtych czasów macie Państwo jakieś zdjęcia,

które można by, po zeskanowaniu, umieścić na stronie Wirtualnego Muzeum Karolewa?

C.K.S. Oj, to musiałabym poszukać, ale jak znajdę, dam znać.


M.F. Będę bardzo wdzięczny.

Bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę.








96 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Wywiad Danuty Pospiech z panią Zofią Górską

Danuta Pospiech: Naszym gościem jest pani Zofia Górska. Będziemy rozmawiać o Karolewie. Zofia Górska: Konkretnie o domu rodzinnym dziadków, mieszczącym się onegdaj przy ulicy Retkińskiej 8. D.P: Tak,

bottom of page