Danuta Pospiech: Witam serdecznie. Moim gościem jest pan Tadeusz Strąk – junior, bo ojciec - Tadeusz Strąk znany jest z wytwórni Filmów Oświatowych – „Semafora”. Był Pan pracownikiem „Feminy”, czyli zakładów przemysłowych „Femina” a także był Pan mieszkańcem Karolewa. Proszę mi opowiedzieć o tym, jak tu się żyło? Co Pan robił?
Tadeusz Strąk: Z Karolewem jestem związany od 1964 roku. Później, od roku 1966 związany zawodowo - pracowałem w Zakładach Przemysłu Dziewiarskiego „Femina” a od 1974 roku wraz z żoną mieszkamy na Karolewie. Tutaj się urodziły nasze dzieci, wychowały.
D.P: Chodziły do szkoły?
T.S: Tu chodziły do żłobka, do przedszkola przy „Feminie”, później XXVI Liceum na Karolewie ukończyły, no i teraz są już samodzielne, po studiach; prowadzą własne życie. Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego „Femina” rodowód swój mają jeszcze z okresu przedwojennego, gdy właścicielem był Plihal, który miał też tutaj pałacyk Plihala, gdzie obecnie znajduje się Poleski Ośrodek Sztuki. Tutaj był piękny park i Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego „Femina”. W okresie, w którym pracowałem wykorzystywano ten park na tak zwane „majówki”, spotkania. Tutaj były zbiórki pracowników na pochody pierwszomajowe, inne rocznice. Tutaj też zbierali się chętni do prac społecznych, bo w tym okresie modne były tak zwane „subotniki” – w soboty, prace społeczne z inicjatywy związków zawodowych, Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, innych organizacji społecznych. Jeżeli chodzi o same Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego „Femina”, to w okresie, gdy ja tutaj pracowałem, załoga liczyła 2300 osób. Tutaj też była jedna z większych organizacji młodzieżowych w Łodzi a jedna z największych na Polesiu. Tutaj produkowało się bieliznę damską, głównie na eksport do Związku Radzieckiego ale nie tylko. Zakłady „Femina” były największym producentem bielizny damskiej w Polsce.
D.P: Słyszałam, że kraje arabskie także brały.
T.S: Też, też. Jak powiedziałem, nie tylko Związek Radziecki także kraje arabskie. Tutaj odbywały się spotkania z zamawiającymi. Żona Tadeusza Strąka opowiada o tym, jak przyjmowano ją do pracy.
Mariola Strąk: Musiałam iść do przewodniczącego ZMS-u, którym był Tadeusz, no i były tam teksty żartobliwe, i podpisał. Jak już podpisał, to rozpoczęłam pracę. Musiałam należeć do ZMS-u.
D.P: To jest historia. Był ZMS. W każdym zakładzie był obowiązek mieć młodzieżową organizację.
M. S: No więc stąd się zaczęła nasza znajomość, że musiałam podpisać kartę przystępując do pracy.
D.P: Ale zauroczyła się Pani młodzieńcem, który był przewodniczącym.
M.S: No i faktycznie, jakoś się zaczęło. Inicjatywę większą przejawiał Tadeusz, był starszy, w końcu jest różnica między nami 6 lat. Ja zaczęłam pracę a on już był stary wyga. No i tak zostało. Później zaczęło się tak, jak tutaj w „Feminie” – była szkoła przyzakładowa, cały czas była; ja przyszłam jako nauczyciel tej szkoły. Oddział szkoły był na 1-go Maja. Zakład był i była szkoła.
D.P: Przede wszystkim kobiety garnęły się do tej szkoły.
M.S: To była młodzież. Tak jak w szkole przyzakładowej czyli po szkole podstawowej była szkoła przyzakładowa. Trzy dni nauki w szkole na Wróblewskiego miały teorię i dwa dni praktyki miały właśnie w „Feminie”.
D.P: To tylko były dziewczyny?
M.S: To tylko były dziewczyny. Specyfika właśnie poprzedniej, właśnie tej … lat pracy kobiet szyjących tylko. Mężczyźni byli do pomocy, to znaczy na krojowni. Ja nawet sama skończyłam szkołę średnią, gdzie była klasa tylko i wyłącznie żeńska. Może to też spowodowało, jak tu zderzenie było z zakładem i tutaj, prawda, zainteresowanie moją osobą… pewnie tak poszło.
D.P: Jak się pojawiły dzieci, to przychodziły tutaj do żłobka i do przedszkola w byłym pałacu, w byłej willi Plihala, tak?
M.S: Tak, tu był żłobek i było przedszkole.
T.S: Dla dzieci pracowników.
M.S: Syn zaczął od żłobka.
D.P: Dla dzieci pracowników „Feminy”?
M.S: Przede wszystkim… a później przedszkole.
D.P: Potem były budowane bloki.
T.S: Zakłady „Femina” oprócz kompleksu pałacowego Plihala, posiadały ogródki działkowe oraz budowały bloki przyzakładowe dla pracowników. Do żłobka, przedszkola, które mieściło się w pałacyku Plihala, chodziły w pierwszym rzędzie, przyjmowane były dzieci pracowników. W blokach przyzakładowych, mieszkania były przydzielane przez organizacje związkowe. Oprócz bloku przyzakładowego, ogródków działkowych, tego kompleksu pałacowego, dość aktywnie działały związki zawodowe na rzecz pracowników, organizując wypoczynek wczasowy; wynajmowano obiekty w regionach górskich i nadmorskich oraz organizowano liczne wycieczki dla pracowników. Przy „Feminie” działał klub „Fenik”.
M.S: Mówimy o blokach przyzakładowych ale również powstawały bloki budowane przez Spółdzielnię „Osiedle Młodych”, również była jak gdyby sponsorowana – datkowana przez „Feminę”, bo my dostaliśmy bloki ze Spółdzielni „Osiedle Młodych” i to był związek tutaj z Karolewem.
D.P: A ten „Fenik”, to rozumiem, młodzież mogła…
T.S: Klub „Fenik” był klubem otwartym. Nie tylko młodzi ludzie ale i starsi pracownicy i właściwie był w tym klubie wiekowo duży przekrój. Przy klubie działał kabaret, zespół muzyczny, sekcja fotograficzna oraz taką jakby odnogą tego klubu były liczne sekcje sportowe. Najbardziej taką aktywną grupą – działalnością, była działalność turystyczna: różne rajdy, obozy letnie, zimowe.
M.S: Turystyczna i sportowa, bo takie też były.
T.S: Sportowe, między innymi z inicjatywy pracowników „Feminy”. Tu, na pobliskim stadionie ŁKS-u, odbywały się spartakiady zakładowe rokrocznie i w tych spartakiadach uczestniczyły poszczególne wydziały produkcyjne przy „Feminie”: szwalnie, dziewiarnia, farbiarnia, mechaniczny. Konkurowały między sobą ale w tych zawodach sportowych – spartakiadach, brali także udział członkowie rodzin pracowników. Święto 1-go Maja, tak dla przykładu, było takim świętem rodzinnym. Rozpoczynało się od spotkania pracowników na terenie dzisiejszego Poleskiego Ośrodka Sztuki. Tu po wypiciu kawy, herbaty, formował się pochód; pracownicy wraz z dziećmi i członkami rodzin, pod szyldem „Feminy” uczestniczyli w świętach 1-go Maja. „Femina” to nie tylko producent odzieży damskiej – bielizny damskiej ale także sponsor był wielu innych działań, między innymi dzisiejsza Spółdzielnia „Osiedle Młodych” korzystała z doświadczeń „Feminy”, bo powstała na bazie już istniejących bloków feminowskich. Sama nazwa „Osiedle Młodych”… przydzielała mieszkania młodym małżeństwom, co mnie i moją rodzinę to szczęście spotkało, bo otrzymaliśmy mieszkanie, w którym mieszkamy do dnia dzisiejszego.
D.P: A na miejscu tych bloków wcześniej było co? Park? Działki?
M.S: Tu były domki jednorodzinne. Ja nawet z koleżanką pracowałam razem w szkole i właśnie koleżanka mieszkała na tym terenie.
D.P: Czy coś Państwo wiecie o tym cmentarzu ewangelickim? Bo przecież tu był cmentarz ewangelicki, tam gdzie stoi ta szkoła.
T.S: Sto dziewięćdziesiąta druga.
D.P: Tak, tak. Tam jest w tej chwili plac zabaw dla dzieci ale z tego co wiem, tam kiedyś był.
T.S: Ja słyszałem o tym.
D.P: Nie było to zaznaczone.
T.S: No, bo w tym czasie nie było można popularyzować, że cmentarz zniszczony.
M.S: To nawet nie wiedzieliśmy o tym.
D.P: Dobrze, a ta szkoła przyzakładowa, w której Pani pracowała, to ile lat młodzież musiała się uczyć?
M.S: Trzy lata.
D.P: 3-letnia szkoła.
M.S: To była 3-letnia, do nauki zawodu. Młodzież jeżeli miała praktyki trzy razy w tygodniu – było zaliczone jako młodzież pracująca i nawet wtedy odprowadzano za nich ZUS-y, i korzystnie to wyglądało do spraw emerytalnych, z tym, że to było na 1-go Maja. To były dwa oddziały: to był ten, drugi byłna 1-go Maja.
D.P: Dobrze, a jak już pojawiły się dzieci, rozumiem, że chodziły tutaj do przedszkola, do żłobka a do szkoły chodziły tutaj do liceum.
M.S: Do dwudziestego szóstego. Do podstawówki - do sto dziewięćdziesiątej drugiej a później do XXVI-go Liceum.
D.P: A jak spędzaliście wolny czas? Pomijając okres letni, to pewnie wyjeżdżaliście, właśnie tam gdzieś w góry czy nad morze.
M.S: To znaczy organizowaliśmy wyjazdy. Nasz czas letni to polegał na tym, że dla młodzieży, dla dzieci robiliśmy rekrutację albo z „Feminy” obozy, kolonie, zimowiska czyli cały czas żeśmy tak spędzali a w ciągu dnia, a jeżeli po pracy, no to był tutaj, prawda…
D.P: Klub sportowy, tak?
M.S: Nie, nie. To chodziliśmy do parku, zoo, ogród botaniczny.
D.P: Do kina?
M.S: Kino. Tutaj nasze kino, prawda, „Polesie”, bardzo blisko, no i Poleski Ośrodek Sztuki później, który powstał; tak samo tutaj chodziliśmy, przychodziliśmy na spotkania. Tu się organizowało, przecież tak samo i te choinki, też były organizowane w zakładzie pracy.
T.S: Zakłady pracy, które sponsorowały Poleski Ośrodek Sztuki i w zamian Poleski Ośrodek Sztuki organizował różne imprezy rocznicowe, w tym Dzień Dziecka i choinki noworoczne i to niezapomniane, bo na przykład moje dzieci, dzieci przyjaciół, do dnia dzisiejszego wspominają mile, bo cała jakby organizacja spoczywała na pracownikach Poleskiego Ośrodka Sztuki. Jako ciekawostkę mogę podać, że dla mnie osobiście, po pracy, to ulubione były nie tylko spacery na Zdrowie ale właśnie tu po Karolewie, z dziećmi, z psem spacerowałem, te uliczki… poznawałem, w stronę ogrodu botanicznego, w stronę zoo.
D.P: Czyli Karolew bardzo przyjaznym miejscem?
T.S: Tak jest.
M.S: Było cicho, tu nie było takiej komunikacji dużej, prawda. Czy jeśli nawet to były soboty czy tam niedziele - to było spokojnie bardzo. Także można było między tymi blokami i te skwerki, czy zagospodarowane, mniej czy więcej, ale zawsze fajnie było sobie pospacerować. Drzew jest dużo w sumie tutaj, na naszym terenie.
D.P: A w niedzielę były organizowane tutaj na Polesiu takie handlowe niedziele.
M.S: Aaa… no tak!
D.P: Czy to było od dawna? Jak to wygląda czasowo? Jak sobie Państwo przypominacie?
M.S: To było tak. To był handel! Tu były tłumy ludzi! Tak, faktycznie teraz te niedziele, gdzie żeśmy zaczęli uciekać, wychodzić w niedzielę, poza miejsce wyjeżdżać, ponieważ byliśmy obstawieni samochodami… i tłumy ludzi. To był pierwszy handel, pierwszy taki większy handel w Łodzi. Przecież tutaj ludzie przyjeżdżali z całych okolic.
D.P: Chyba nawet z całej Polski.
M.S: Z całej chyba Polski nawet. Bo Tuszyn, no to Tuszyn ale tutaj handel faktycznie kwitł. Tu się handlowało, no… wszystkim i coraz bardziej rozszerzano, no i strasznie było dużo wtedy ludzi tutaj.
D.P: A do kiedy „Femina” była takim kwitnącym zakładem? Wiem, że potem zaczęła stopniowo jakby… no zanikać ten przemysł.
T.S: No, więc tak, w roku 1971 chyba, rozpoczęto rozbiórkę budynków przylegających do „Feminy”. W miejscu tym wybudowano budynek biurowy, w którym dzisiaj znajduje się Delegatura Urzędu Miasta Łodzi. Te oto budynki były rozbierane w czynie społecznym. Ten budynek był dla „Feminy”, nie był dla Urzędu. Później Urząd przejął go. Tam stołówka zakładowa znajdowała się, przychodnia lekarska, miały swoje siedziby organizacje społeczno-polityczne, sala konferencyjna. Tam także odbywały się targi bielizny produkowanej przez „Feminę”.
M.S: Sportu było dużo dobrego.
T.S: No właśnie. Tam była specjalna sala, w której odbywały się pokazy mody i po prostu to rozsławiało jakby „Feminę”. Produkcja „Feminy” tak się szybko rozwijała, że i zapotrzebowanie było tak duże, że na bazie jakby „Feminy” powstała, rozwinęła się „Olimpia” – późniejsze zakłady przy Piotrkowskiej oraz takie dziecko „Olimpii”- to „Kalina” na Nowych Sadach ale to było wzorem, tu „Femina”. Zresztą to jeszcze w latach 70-tych mówiło się, że pracuje w Plihalu, u Plihala. Nie w „Feminie”, tylko u Plihala.
D.P: Ale ten upadek „Feminy”. No bo dlaczego, po przewrocie, tak?
T.S: Po przemianach systemowych, kiedy, no zresztą…
M.S: Najdłużej się chyba utrzymała dziewiarnia w sumie.
T.S: Trzeba przyznać, że system prywatyzacji oraz fakt odejścia dużej grupy pracowników z długoletnim stażem, doświadczeniem, na emeryturę i już ci młodzi ludzie nie pociągnęli tego rozpędu i „Femina” stopniowo zaczęła zamierać, aczkolwiek w latach 70-tych – rozkwitu, jeszcze za dyrektora Kowalewskiego, Rogowski, Wdówka – „Femina” była tym wzorcowym.
M.S: Tak, ale jeszcze jedna była taka przyczyna, o której może się nie mówi ale bieliznę produkowano z włókien (dużo) syntetycznych a później, no niestety, odchodzono od włókien a jedwab był bardzo drogi, bo była też produkowana bielizna jedwabna.
D.P: To już luksusowa.
M.S: Tak. Tych koronek było dużo, bo dużo szło do Niemiec i dlatego to też chyliło się. Trzeba było przestawić park maszynowy cały na bieliznę bawełnianą a to było wszystko dostosowane do syntetycznych: stylonów, nylonów, do takiej właśnie bielizny, bo wtedy tak właśnie produkowano.
D.P: A czy „Femina” korzystała tutaj z tego hotelu „Kolejarza”? Bo tu kiedyś funkcjonował hotel „Kolejarza”.
T.S: Nie wiadomo. Przynajmniej ja o tym nie wiem. Chociaż, jeśli były zawody branżowe w ramach Zjednoczenia Przemysłu Dziewiarskiego, przyjechali z Jędrzejowa chyba, z innych zakładów dziewiarskich, no to część sportowców – tych pracowników, tutaj przebywała.
D.P: Bardzo, bardzo dziękuję. Dziękuję, że poświęciliście Państwo czas.
M.S: Dziękuję.
D.P: Jeszcze chciał Pan powiedzieć o szkole, w której Pan się uczył.
T.S: Nie ja, dzieci. Dzieci się uczyły. Córka i syn. Ukończyli sto dziewięćdziesiątą drugą Szkołę, której nadano imię profesor Redlińskiej, przepraszam, Radlińskiej – słynna pedagog. Szkoła też z dużymi tradycjami, dlatego, że ta szkoła właściwie uczyła młodzież, która szła do pobliskiego XXVI Liceum, liceum z tradycjami, gdzie uczyli – dyrektorem był słynny pan profesor Konarzewski, pani profesor Danuta Falak. Była to szkoła, która w tamtym okresie, no… miała takie czołowe miejsce w Łodzi. Tam wielu olimpijczyków ale nie tylko olimpijczyków w sensie wygrywanych olimpiad, ale olimpijczyków – sportowców, muzycy słynni, późniejsi prezydenci Łodzi, więc była to szkoła…
D.P: Która wypuszczała absolwentów wybitnych.
T.S: No, jest to jakby odrębny temat.
M.S: Później stamtąd się szło na medycynę, na Akademię Medyczną, kończyło medycynę, no i ten jeden ze sportowców, który kończył tę szkołę, to był Partyka, na przykład też ukończył XXVI L.O.
T.S: Psychiatrzy – Krzysiek Strąk.
M.S: Olimpijczycy to Liceum, to jest przy Żeromskiego, róg Żeromskiego, to oni byli specjalistami, specjalizowali się w olimpijczykach a tutaj specjalizowali się głównie tak ogólnie i tutaj dużo szło na prawo; dużo szło na takie specjalizacje, no właśnie na medycynę.
T.S: No i dużo setek w rankingu szkół łódzkich, największy odsetek dostawał się na wyższe uczelnie właśnie z XXVI L.O.